sobota, 25 sierpnia 2012

Nowy Lubiel

Bywam tam średnio na cztery lata, przyjeżdżam PKSem, który jeździ raz na trzy godziny, a do domku, w którym śpię muszę dodreptać jeszcze prawie dwa kilometry. Nowy Lubiel jest jednak miejscem, gdzie można odetchnąć na łonie natury, z grillem lub bez, na rowerze albo na rybach, lub przy garach - później pożerając wszystko na werandzie domku albo na pikniku nad Narwią. Jeśli chce się pożywić suszonymi pomidorami, pesto czy nawet doprawić cokolwiek bazylią, zakupy lepiej zrobić w Wyszkowie. Na miejscu w trzech sklepach spożywczych wita nas chleb cebulowy, majeranek i maślany mix do smarowania.

W większą ilość warzyw i owoców (a także używanych ciuchów) można zaopatrzyć się na środowym bazarku w Długosiodle, wsi oddalonej o 14 kilometrów od Lubiela. Lepiej wyruszyć w godzinach bardzo porannych i o ile nie jedzie się samochodem, warto dopytać się wcześniej w sklepie o godziny kursowania PKSów. Na przystanku rozkładu brak, a można wpakować się w 1,5 godziny czekania, nawet rano. Całe zamieszanie rekompensują pierogi ruskie z restauracji Malina w samym centrum Długosiodła. Chyba najlepsze jakie jadłam!


Jeśli znudzą się nam szalone zakupy w trzech sklepach spożywczych (na ogół trzeba odwiedzić wszystkie trzy żeby zrealizować listę zakupów), można zajrzeć do zabytkowego kościoła (na zdjęciu jego tyły). Amatorzy wiejskich cmentarzy również znajdą coś dla siebie.


Po kościele można skoczyć na sobotnią imprezę w Rząśniku, np. na zapasy dziewczyn w czekoladzie ;)


Jednak Nowy Lubiel to głównie las! Wieś położona jest w obrębie Puszczy Białej. A jak las to grzyby - zbieraczy runa leśnego można spotkać od świtu do późnego popołudnia. 



Lasy przetkane są polami, chociaż z tego co zauważyłam często bardziej opłaca się przemianować działkę rolną na budowlaną. Z tego powodu w Lubielu wyrasta coraz więcej letnich domków, a co za tym idzie działkowiczów.




Królową okolicy jest jednak Narew. Mam wrażenie, że głównie dla wędkarzy. Pływanie jest tu dość ryzykowne, ale mi wystarczy sama obecność rzeki i przestrzeń jaką ze sobą niesie. Mogłabym się w nią gapić godzinami, chociaż zawsze lepiej się patrzy z butelką wina albo i koszem pełnym jedzenia.




Tutaj nic nie trzeba planować. O ile ma się zapasy jedzenia i przyjechało się samochodem. W przeciwnym razie warto wiedzieć co będzie chciało się zjeść i jak kursują autobusy. Ale taki urok Lubiela.

sobota, 14 lipca 2012

Botanicy i pół Europy w rysunkach

Ponieważ po kilku latach życia w chaosie postanowiłam posprzątać pokój, nieustannie znajduję mrowie ciekawych rzeczy. Teraz na przykład wygrzebałam zapiski a właściwie zarysunki z jednego z wyjazdów.

Od razu widać, że wyjazd był botaniczny.


Można też zauważyć, że trasa mocno się wiła (i została zapisana z błędami).


Do tego była pełna długich oczekiwań, podczas których był czas na naszkicowanie plecaka czy polaru. Drugi atrybut świadczy też i tym, że bywało zimno.


Pośrednio można też wnioskować, że warunki noclegowe na dworcach nie były dla mnie na tyle korzystne żebym zawsze mogła zasnąć. Za to Ewa, przynajmniej w czasie potretowania jej polaru, nie miała problemów.

I jeszcze jedno. Podóż z pewnością była wyczerpująca.

sobota, 28 kwietnia 2012

Pozdrowienia z Neapolu

Pozdrawiam (tym razem) rysunkowo-rymowankowo.

Na szczęście tym razem już nie wchodziliśmy.
Chodzi dokładnie o plażę z Amalfi.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Słońce, jesień i Sadowne

Marząc o słońcu - już nie takie ważne, czy wiosną, czy latem, czy zimą. Chociaż to oczywiste, że złota polska jesień rządzi - zwłaszcza w Sadownym!

Sadowieński kot dożywiający się u wczasowiczów. Jako że karmi go głównie mama Asi, z pewnością dożywia się od wczasowiczów lepiej ;)

Sielska weranda, którą kocham ponad wszystko! Fot. Asia Jankowska

Patologia w związku - dalej na werandzie. Fot. Asia

Fot. Asia, która z całą pewnością musi w końcu kupić aparat.

Ciepłe lody i herbata - śniadanie bogów.

Sielanka nad Bugiem. Znów Asia fotografowała.