środa, 7 września 2011

Belgrad - nadciągamy

Poranne obserwacje w Nowym Sadzie
Oj ciężko się było zwlec z mięciutkich łóżek w chłodnym hostelu w Nowym Sadzie. Do tego szłyśmy na stację pieszo, bo pani recepcjonistka stwierdziła, że to 15 minut spacerkiem - chyba power walkiem ;)
Nagrodą za zadyszkę była przedpociągowa kawa, podczas której jak zwykle oglądałyśmy ludzi. Zaobserwowałyśmy całkiem spore stężenie piwnych Jeleni a nawet i bardziej stężonej rakiji do porannej gazetki.

W pociągu znów ten sam konduktor-dowcipniś, który tym razem z sympatią poklepywał nas po plecach za każdym razem kiedy przechodził obok - brrr. Gratis miałyśmy na prawdę malownicze widoki - prawdopodobnie na otuliny parku narodowego Fruška Gora. Teren jak na Serbię latem był całkiem podmokły i zawierał mnóstwo ptactwa. Nic dziwnego, że w przewodniku poświęcili ornitologii mały rozdzialik z podziałem na ptasie pory roku.  

Belgrad przywitał nas na prawdę okazałymi szarymi, wielkopłytowymi blokami oraz ogromnym dmuchanym dalmatyńczykiem na dachu sklepu (chyba hipermarketu) dla zwierząt. Właściwie Serbskie Koleje zafundowały nam niczego sobie tour de Belgrad. Pociąg toczył się z pół godziny, więc całkiem nieźle obejrzałyśmy blokowiska, nadrzeczne rejony i składowisko lokomotyw.


Stolica Serbii była jeszcze gorętsza niż Nowy Sad, ale na szczęście też bogatsza w bazę noclegową. Z pewnością była też bardziej łaskawa dla turystów umożliwiając im szybkie znalezienie łóżka poprzez ulotki na dworcu. Wybrałyśmy jeden z pobliskich hosteli, ale ostatecznie nawet do niego nie doszłyśmy (było pod górkę), bo po drodze znalazł się inny. Do tego miał ładne, zielone i (co najważniejsze) zacienione patio! Jak się potem okazało miał też przyjemny taras z darmową herbatką, łazienkowe lustra w ślicznych drewnianych ramkach, a także owocowy bazarek nieopodal. Tego ostatniego doświadczyłyśmy niemalże od razu, co zaskutkowało arbuzem i melonem zjedzonym na tarasie. Ceremonia połączona była z masowym zabijaniem os - cóż, walka o byt (a przynajmniej spokój przy jedzeniu).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz